WZGÓRZE
Na wzgórzu
porośniętym suchą trawą
gdzie kamienie
budują lawiny
a woda ze strumienia
przedziera się przez
ostre skaliste zbocze
i w pełnym słońcu
usycha w połowie
drogi
gdzie od wieków
nic nie urosło
ucztują pioruny
i wiatr nawet
wieje tutaj
do ziemi
Na wzgórzu
gdzie kierunki
świata
nad urwiskiem
szarpią się
i popychają
w odwrotną stronę
pasterz
szuka
zbłąkanej owcy
stado
pod wzgórzem
cierpliwie
czeka
DRZEWO
Niedaleko mojego domu
rośnie samotne drzewo
Wokół niego
wiją się bruzdy pól
kołyszą trawy
Na pięcioliniach gałęzi
koncertują
skrzydlaci chórzyści
Lecz ja
widzę w nim
tylko romantyczny smutek
i dramatyczne
zakończenie
Jego cień
zostaje w oczach
na dłużej
MÓJ STARY DOM
W starym domu
którego mury
prawie przed zawałem
na oberwanej firance
muchy w pajęczynie
niemrawo
tańczą walca
Tu
gdy zaczyna się dzień
światło
załamuje ręce
nad każdym
zniszczonym meblem
Czas
się zatrzymał
przy starym portrecie
na którym gospodarz domu –
dumny i na koniu
świętuje
zwycięstwo
SPOTKANIE
Spotkałem przyjaciela
W jego oczach
z radosnym blaskiem
przywitały się
moje trudne pytania
a miłosna historia
zakropliła mu łzy…
Ale on
uśmiechał się nadal
pobłogosławił wszystkie lęki
w mojej głowie
zanucił starą melodię
która kiedyś
porywała nas
do utraty tchu
Zanim odszedł
podpisał się skrzydłem
SEN
Panie doktorze
mam złe sny –
słowa
zamiast się podrywać do lotu
spadają
i rozbijają znaczenia o beton
a ja
składam je od nowa
sklejam pocałunkiem
związuję…
– Ale dlaczego
przyszedł pan z tym do mnie?
– Bo widzę w snach
jak te rozbite słowa
bardzo bolą innych
– To dlaczego oni nie przyszli?
– Dlatego
że śpią…